wtorek, 1 listopada 2011

JESTEM.


W związku z tym, że trochę mnie tu nie było, dziś o mnie.
                Naszym życiem w większości rządzą nasze nawyki. Niektóre jak np. uleganie czekoladowej pokusie w momencie stresu mogą mieć dla nas niekorzystne skutki w przyszłości. Inne z kolei jak np. uśmiechanie się do ludzi, którzy nas mijają, z nami pracują itd. mogą nam przynieść wiele dobrego. Choć pewnie znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że jest dokładnie na odwrót to dziś NIE O TYM!

                S. Covey napisał, że jeżeli jesteś niezadowolony z sytuacji w życiu, w której się znajdujesz, to duża część winy spada na twoje własne „złe” nawyki. Sztuka polega na wprowadzaniu w życie nowych „dobrych” nawyków. Co jest dla każdego „złe” lub „dobre” niech każdy sobie sam rozstrzygnie.
                Przeczytałem gdzieś, że potrzeba 21 dni stosowania się do nowego nawyku żeby wprowadzić go na stałe w nasze życie i tylko 5 dni niestosowania by o nim zapomnieć. Przetestowałem obie opcję i muszę przyznać, że z minimalnym odchyleniem, ale u mnie zadziałało.
Z jednej strony 23 dni zajęło mi wprowadzanie nawyku rozpoczynania dnia od krótkich, intensywnych ćwiczeń fizycznych zaraz po obudzeniu.
Niestety „wystarczyło”, że 6 razy nie znalazłem w sobie energii na napisanie tekstu na bloga, by przestać to robić przez 2 miesiące. 
Na szczęście znów można podjąć wysiłek i rozpocząć na nowo wprowadzanie "dobrego" nawyku.
Od dziś zaczyna dla mnie biec 21 dni. Trzymam za siebie kciuki.
Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz