poniedziałek, 28 lutego 2011

Jak zostać królem...coachingu.


Dziś w nocy tj. 27 lutego odbyła się Oscorawa gala. Przemysł filmowy, jak co roku, nagrodził sam siebie za rozrywkę, którą nam serwuje. Niestety, a może i na szczęście, żadna Polska „wielka produkcja” nie była nawet nominowana do tego wyróżnienia, więc możemy spokojnie przyjrzeć się wyborom szacownej Akademii.
Niekwestionowanym królem wieczoru, zgodnie z oczekiwaniami wielu osób, został film „The King’s Speech” znany u nas pt. „Jak zostać królem”.

Dla mnie najciekawsza w tej historii jest praca przyszłego króla z pochodzącym z Australii logopedą bez uprawnień. Oczywiście zostało to opakowane w nośną fabułę drogi na szczyt poprzez pokonywanie głównie samego siebie. Gdybyśmy jednak wyjęli wątek ich wspólnej pracy nad „problemem” księcia, to czy to Wam czegoś nie przypomina?

Dla mnie to historia o coachingu, oczywiście z zachowaniem pewnych proporcji, ale to nic innego jak praca coacha z menedżerem nad rozwojem jego kompetencji. Ale po kolei…

Film pojawił się, a zaraz potem prowadziłem ciekawą dyskusję o coachingu, ktoś inny pytał mnie o szkoły coachingu a nawet odnalazła mnie koleżanka z liceum szukając w sieci informacji o coachingu. Zbieg okoliczności, jak to w życiu, a Oscar pięknie ten czas pointuje.

Dziś coaching jest w moim odczuciu nowym, modnym słowem- wytrychem w edukacji i rozwoju dorosłych.  Modnym, bo chyba lepiej dziś brzmi: pracuje z osobistym coachem, niż pracuje z mistrzem, trenerem. A jest to nic innego jak praca coacha i … tu będzie słowotwór- coachowanego nad rozwojem tego drugiego w indywidualnych rozmowach i ćwiczeniach. 

Zdarza się, że po szkoleniu ktoś chcę abym dalej z nim pracował jako coach. Późniejsza praca przebiegała różnie, ale dzięki temu mam na ten temat kilka przemyśleń. Podobnie jak nasz filmowy logopeda nie ukończyłem specjalnej szkoły, jednak dotąd  nikomu to nie przeszkadzało. Z moich doświadczeń wiem, że najważniejsza dla powodzenia całego procesu jest relacja pomiędzy stronami. Relacja ta oparta jest na zaufaniu do coacha, wierze w to, że jego pomoc będzie użyteczna, szacunku obu stron i czymś niezdefiniowanym co wynika z faktu spędzania wspólnie czasu. O to wszystko trzeba zadbać jako coach, a nie o „narzędzia” i psychologiczne fajerwerki w postaci ćwiczeń/zadań z podwójnym dnem do czego próbowała mnie przekonać moja rozmówczyni we wspomnianej wyżej ciekawej dyskusji.

Dzięki znakomitemu scenariuszowi i grze aktorskiej Colina Firtha i Goaffreya Rusha możemy obejrzeć jak ta relacja  rodzi się i ewoluuje. Wszystkim tym, którzy chcą być coachami i tym, którzy już nimi są serdecznie polecam film do nauki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz